Zadanie szkoły bardzo często sprowadza się do kształtowania w uczniach pożądanych zachowań. Jednocześnie, uświadamia się im powody, dla których część ich zachowań jest niewłaściwych, przez co wymaga ograniczenia. Nie jest to łatwe zadanie, a z pomocą od lat przychodzi znana wszystkim – metoda kija i marchewki. Czy szkoła może jednak edukować i wychowywać, nie stosując tradycyjnego systemu kar i nagród?
Nauczyciel nie decyduje o wszystkim
Może Nam się wydawać, że jako nauczyciele – jesteśmy głównym prawodawcą w klasie. To my ustalamy zasady i na bieżąco je egzekwujemy. Dlatego założenie, że metoda kija i marchewki, daje Nam optymalną kontrolę nad klasą – wydaje się właściwe. Zwłaszcza, że jest to rozwiązanie nie tylko wygodne, ale też całkiem skuteczne.
Analizując system kar i nagród w krótszej perspektywie – daje on szybkie rezultaty. Dodatkowo, działa jako silny motywator, ponieważ można go stosować bezpośrednio po zachowaniu, które chcemy w ten sposób wzmacniać. Dzieci odczytują więc metodę kija i marchewki, jako bardzo jasny i czytelny komunikat. Jednak właśnie wtedy zaczynają się schody, ponieważ nie powinniśmy decydować o wszystkim. A zachowania uczniów – nie mogą być bezpośrednią wypadkową kary czy nagrody.
Czym w rzeczywistości jest metoda kija i marchewki?
Jako nauczyciele, musimy w każdej sytuacji mieć określone kary i nagrody – w zasięgu ręki. Działają bowiem tylko wtedy, gdy są realnym następstwem danego zachowania. Dodatkowo, z czasem rozwijają się do coraz bardziej zaawansowanych form, przybierając na sile. Zwykła pochwała czy słowna nagana – przestają robić na uczniach wrażenie, idziemy zatem o krok dalej. Tym sposobem bardzo szybko tracimy kontrolę nie tylko nad samym systemem, ale też nad zaangażowaniem dziecka.
Dlaczego się tak dzieje? Głównie ze względu na to, że młody umysł szybko uczy się oczekiwania benefitów, zamiast utrwalania właściwych postaw. Jeśli więc zabierzemy motywatory, zarówno te pozytywne, jak i negatywne – znajdujemy się znów w punkcie wyjścia. Uczniowie nie widzą bowiem sensu w zachowaniu, jakiego od nich oczekujemy. Co możemy zrobić w takiej sytuacji?
Zamiast kar i nagród
Praca nauczyciela – nie polega na ciągłym kontrolowaniu uczniów. Zamiast tego powinniśmy budować wspólną przestrzeń, która nie przetrwa, jeśli nadal będzie obowiązywać metoda kija i marchewki. Wystarczy, że pozwolimy dzieciom zetknąć się z naturalnymi konsekwencjami ich zachowań. Doświadczenie zawsze najlepiej utrwala się na własnym przykładzie. Pamiętajmy:
Dzieci uczą się podejmowania słusznych decyzji poprzez podejmowanie decyzji, a nie przez kierowanie się cudzymi wskazówkami.
Alfie Kohn