Przed rozpoczęciem pracy w szkole – można czuć się przygotowanym na wejście w system oświaty. Mieć w głowie potężne zaplecze merytoryczne i znać narzędzia, które pozwolą sprawnie zrealizować zakładane cele lekcji. Trudno jednak porównać rozległą, ale w gruncie rzeczy nadal tylko teoretyczną wiedzę do tego, co czeka Nas zaraz po przekroczeniu progu klasy. A czeka tam niebywała wyjątkowość, jaką jest drugi człowiek. Człowiek ciekawy świata, nawet jeśli o tym nie wie. A Naszym zadaniem jest też świat razem z nim odkrywać.
Idealne początki
Jeszcze kilka lat temu wydawało mi się, że skończone studia wystarczą, żeby poradzić sobie w tym zawodzie. A im dłużej uczę, tym bardziej czuję – jak bardzo można się w takim podejściu pomylić. Nie neguję tutaj edukacji akademickiej! Bez niej pewnie nie byłoby wśród Nas tak wielu świetnych nauczycieli. Fundament w postaci wiedzy, to absolutna podstawa. Jednak w zderzeniu z rzeczywistością, może się okazać jedynie częścią tego, czego tak naprawdę wymaga on Nas praca w edukacji. A wymaga nie mało i dobrze jest mieć tego świadomość. Dlaczego?
Chociażby z tego względu, że konfrontacja oczekiwań z rzeczywistością najlepiej weryfikuje to, czy poradzimy sobie w tym zawodzie. Czy znajdziemy w sobie odwagę, motywację, pasję albo poczucie misji. Nazewnictwo pełni tutaj rolę drugorzędną. Jedyne, co powinno być dla Nas ważne, to dobro uczniów. Dla nich warto spojrzeć na swoją pracę nauczyciela – w całkiem inny sposób.
Niejednoznaczna teraźniejszość
To w pełni naturalne, że w naszej głowie rodzi się wiele pytań. Bardzo często takich, na które nie możemy znaleźć odpowiedzi. Stąd też biorą się wątpliwości i refleksje nad tym, czy aby na pewno jesteśmy we właściwym miejscu. Dobrze jest sobie w takiej sytuacji uświadomić, że tego rodzaju pytania nie są niczym złym, ponieważ dzięki nim odkrywamy swoje unikalne cechy jako nauczyciel. I nie przestajemy poszukiwać, a przecież na tym powinna się opierać edukacja. Nie tylko ta przekazywana uczniom, ale też taka, która zachodzi w Nas samych.
Nie można jednak na tym poprzestawać. Wątpliwości powinny Nas doprowadzić bezpośrednio do identyfikacji własnych możliwości i oczekiwań. Odkrycia, gdzie pojawiają się trudności i jakie działania podjęliśmy, żeby to zmienić. Które metody okazują się nieskuteczne w pracy z uczniem, a które otwierają przed Nami całkiem nową perspektywę. Wtedy też pojawia się…
Cudowne olśnienie
Nie chodzi tutaj o spektakularne odkrycia, ani wielkie zmiany na miarę oświatowych innowacji. Zmiana ma się dokonać w Nas. To my powinniśmy odkryć, że nie ma jednej drogi do celu. Nie istnieje coś takiego jak recepta na sukces. Ważne, by zaufać komuś więcej niż samemu sobie. Powierzyć Nasz sukces – samym uczniom i uczynić z nich małe centrum wszechświata. Wtedy odkryjemy, że tylko tak można coś osiągnąć jako nauczyciel.
Nie będą to jednak idealne statystyki, czy zrealizowane w 100% programy nauczania. Nie wolno o nich zapominać, bo są ważnym elementem całego procesu edukacji. Ale lepiej potraktować je jako swego rodzaju efekt uboczny odkrywania świata – razem z uczniami. I pokazywania im od początku, że na pierwszym miejscu zawsze stoi drugi człowiek.