Siedzisz na zajęciach, w pracy, w szkole na lekcjach… Rozglądasz się a dookoła siebie i widzisz, że ktoś jest jakiś taki produktywniejszy, ktoś inny jest w stanie więcej wypowiadać się na zajęciach języka niemieckiego, a ktoś jeszcze inny rozwiązuje zadania z matematyki z zawrotną prędkością…
Siedzisz sobie i myślisz: Jak to jest możliwe? Nie wiem, czy tak masz, ale ja tak miałam. Spotęgowało się to jeszcze bardziej, gdy poszłam na studia. W liceum byłam jedną z najlepszych osób, jeśli chodzi o znajomość języka angielskiego. Całe wakacje, od maja do października, upłynęły mi w przeświadczeniu, że jestem świetna, więc odpuściłam sobie codzienne praktyki. Nie przewidziałam jednej rzeczy: NA STUDIA IDĄ NAJLEPSI Z NAJLEPSZYCH. Na anglistykę przyjmowano 60 osób, a chętnych było ponad 900…
Nie wiem co sobie wtedy myślałam, ale na pewno nie było mi w głowie szlifowanie swoich umiejętności. 5 miesięcy moich najdłuższych wakacji zleciało bardzo szybko i w końcu nadszedł 1 października, pierwsze zajęcia i ROZPACZ.
Rozpacz już pierwszego dnia studiów
Pamiętam to jak dziś – siedziałam na zajęciach z fonetyki, w Krakowie była piękna, słoneczna jesień, my, studenci siedzieliśmy w sali, na krzesłach ustawionych w półokręgu, a na środku stała profesor Anita. Stała i omawiała z nami budowę gardła oraz proces powstawania dźwięku. PO ANGIELSKU!
Ze wszystkich wymienianych wtedy części ciała znałam w języku angielskim tylko gardło, płuca i może jeszcze ze 2 słówka. Rozumiałam ogólny kontekst wypowiedzi, ale krtań, przełyk i wszystko, co potrzebne do produkcji i ZROZUMIENIA produkcji dźwięku, było dla mnie czarną magią. Tego dnia otrzymałam pierwszy strzał w policzek. Byłam przecież pewna, że skoro miałam ponad 90% z matury rozszerzonej z języka angielskiego, to już wiem i umiem wszystko. Wystarczył jeden dzień, żebym zmieniła swoje myślenie o 180 stopni.
Kolejne zajęcia odbywały się w aulach. Więcej przestrzeni, więcej grup na jednych zajęciach i gramatyka… jedna opisowa, druga kontrastywna a na deser DISCUSSION. Okazało się, że mam blokadę przed mówieniem, a mój zasób słownictwa jest ubogi porównaniu z tym, co słyszałam dookoła siebie.
Zajęcia się skończyły, a ja poszłam na pociąg do domu i zaczęłam wyć. To był pierwszy raz kiedy chciałam rzucić te studia i zrezygnować ze swojego marzenia o anglistyce. Pierwszy, ale nie ostatni…
Odpuścić, czy grać dalej?
W porównaniu z innymi na roku byłam słaba… no może średnia… Miałam 2 wyjścia. Albo zrezygnować ze studiów, albo wymyślić jakiś nowy plan gry.
Wybrałam nowy plan gry. Byłam świadoma jak wiele muszę nadrobić, ale wiedziałam też, że nie jestem w stanie nadrobić wszystkiego naraz. Najłatwiej było mi wrócić do nawyku słuchania – w końcu jeździłam pociągiem prawie 3 godziny dziennie, więc miałam czas. Mogłam też budować nowe zasoby słownictwa bazując na tym, co już znam. Zaczęłam tworzyć notatki (w pewnym momencie jeździłam z 5 zeszytami A4 pełnymi notatek ze słownictwa w torebce) i powtarzać regularnie słówka w każdym wolnym czasie. Wszystkie inne tematy, nad którymi planowałam pracować, to były zdecydowanie dłuższe procesy, więc musiałam się uzbroić w cierpliwość.
Podjęłam decyzję, że jeśli tyle energii wkładam w naukę słownictwa, to zrobię z siebie mistrza słówek. Po kilku miesiącach miałam już tak rozbudowane słownictwo, że znałam nazwy wszystkich płazów i innych zwierząt, o których inni studenci nawet nie myśleli. Do dzisiaj się z tego śmiejemy, że zoologia była moim konikiem 😉 Kiedy inni szukali słówek w słowniku – ja je wszystkie znałam. Tak samo poznałam sformułowanie: ectopic pregnancy, czyli ciąża pozamaciczna. Słówko, które używam tylko wtedy kiedy opowiadam tę historię moim uczniom, ale przecież… nigdy nie wiem kiedy może się przyznać.
Dlaczego Ci to piszę?
Bo też możesz stworzyć zasady swojej gry, żeby móc wznieść się na poziom osób lepszych od Ciebie. Wybierz jeden aspekt i stań się w nim mistrzem. Ja wybrałam słownictwo, a potem stopniowo poprawiałam wszystkie inne aspekty językowe.
Ta gra nie musi dotyczyć tylko nauki języka. Możesz robić najpiękniejsze figurki na torty, możesz być specjalistą w kwestii aut marki Mercedes. Każdy z nas może znaleźć sobie fragment życia, w którym zostanie mistrzem, a potem przenosić to na kolejne obszary, które chcemy poprawić.
W jakim aspekcie chcesz Ty zostać mistrzem sam dla siebie?